Łukaszenka gra z Kremlem w jednej drużynie

Nie wierzmy w niezależność Łukaszenki. Białoruski prezydent uzgadnia swą politykę wobec Zachodu z Władimirem Putinem - mówi związany z Kremlem politolog Kiriłł Koktysz.

Andrzej Poczobut: W ostatnich tygodniach nasiliły się kontakty Unii Europejskiej i Białorusi. Zachodni politycy coraz częściej przyjeżdżają do Mińska. To duży kontrast z sytuacją z minionych lat, kiedy Zachód bojkotował Łukaszenkę.

Kiriłł Koktysz: Mińsk stał się miejscem pertraktacji w sprawie konfliktu na Ukrainie. Najwyżsi rangą politycy europejscy odwiedzili więc Białoruś i spotkali się z Łukaszenką - najpierw ustępująca szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton, później kanclerz Niemiec i prezydent Francji. W tej sytuacji nazywanie Łukaszenki "ostatnim dyktatorem Europy" nie bardzo już im jest na rękę.

Po drugie, na skutek sytuacji zewnętrznej Białoruś osłabła gospodarczo, co zachodni politycy chcą oczywiście wykorzystać. Próbują na nowo rozpocząć grę z Łukaszenką.

Po trzecie, po wprowadzeniu przez Rosję antyzachodnich sankcji Białoruś, która jest członkiem Unii Eurazjatyckiej i ma z Rosją wspólną przestrzeń celną, staje się bramą na rynek rosyjski. To budzi zainteresowanie zachodnich koncernów.

Wszystko to razem sprawia, że do Mińska zaczynają ściągać zachodni politycy.

Nie tak dawno Rosja, ustami ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa, domagała się, by Białoruś i Kazachstan dołączyły do sankcji przeciw Zachodowi. Jednak Mińsk nie tylko nie zamierza tego robić, ale nawet prowadzi własną grę polityczną.

- Zachód jest zainteresowany tym, by między Mińskiem i Moskwą panowała nieufność, bo to osłabia pozycję Łukaszenki i pozwala łatwiej nim manipulować. Uważam jednak, że działania Łukaszenki w stosunku do Zachodu są uzgodnione z Kremlem. Po konflikcie na Ukrainie program Partnerstwa Wschodniego został skompromitowany. W interesie Moskwy leży, by Białoruś zaczęła odgrywać ważną rolę. Jeżeli Mińsk stanie się miejscem, gdzie toczy się dialog Moskwy z Zachodem, to wygrają na tym i Łukaszenka, i Kreml.

W rosyjskich mediach pojawiły się zarzuty, że Łukaszenka zdradza Rosję i prowadzi politykę "miękkiej białorutenizacji", próbując podnieść świadomość narodową Białorusinów. Że się oddala od Rosji.

- Ale nie były to opiniotwórcze media. Za tą kampanią, która zresztą była dosyć anemiczna i nie zdołała się przebić do rosyjskiej opinii publicznej, stoją Białorusini, którzy od lat mieszkają w Rosji i wcześniej popadli w konflikt z Łukaszenką. Teraz próbują się mścić i kopać pod nim dołki.

Czy na Białorusi możliwa byłaby realizacja scenariusza ukraińskiego?

- Majdan to zjawisko, na które choruje cały region, więc całkowicie wykluczyć tego nie możemy. Jednak np. w Rosji stosunek społeczeństwa do protestów radykalnie się zmienił pod wpływem wydarzeń. Jeszcze ponad rok temu większość Rosjan z sympatią odnosiła się do demonstracji na placu Błotnym w Moskwie. Teraz społeczeństwo ocenia te protesty zdecydowanie negatywnie, a według ostatnich badań rosyjskiej pracowni WCIOM społeczna baza takich wystąpień skurczyła się do 1,5 proc. Badania opinii publicznej pokazują, że na Białorusi jest tak samo.

Jesienią na Białorusi odbędą się wybory, w których Aleksander Łukaszenka po raz czwarty będzie się ubiegać o fotel prezydenta. Jak pan ocenia sytuację przedwyborczą?

- Oczywiście są siły, które będą próbowały zdestabilizować sytuację na Białorusi. Będzie do tego zmierzać Zachód. Swoją partię będą rozgrywać Białorusini żyjący w Rosji, o których już wspomniałem... Ale jeżeli władza w Mińsku nie popełni rażących błędów, sytuacja na Białorusi się nie zmien

Owszem, kraj jest w trudnej sytuacji ekonomicznej. Z powodu spadku cen zmniejszyły się dochody Mińska z przetwarzania rosyjskiej ropy, a spadek wartości rosyjskiego rubla wpłynął na zmniejszenie białoruskich dochodów z eksportu do Rosji. Taka sytuacja byłaby ciosem dla każdej gospodarki.

Teoretycznie możliwe jest więc skanalizowanie niezadowolenia społeczeństwa z sytuacji gospodarczej i wykorzystanie go dla zorganizowania protestów politycznych. Jednak tak naprawdę jedynie władze nieprzemyślanymi działaniami mogłyby zdestabilizować sytuację na Białorusi. Jeżeli nie popełnią błędów, to wybory prezydenckie przebiegną po myśli władz w Mińsku.

Kiriłł Koktysz (ur. 1968) - rosyjski politolog, docent Wydziału Teorii Politycznej Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (MGIMO) MSZ Rosji. Jest członkiem Rosyjskiej Rady ds. Międzynarodowych działającej przy prezydencie Rosji.

Original source: Wyborcza.pl